Śladami kultury i historii Żydów
-
Wadowice
Na tle krajobrazów Beskidu Małego położone jest urokliwe miasto, w którym wszystko się zaczęło, o czym informuje billboard przy wjeździe. Wadowice w ostatnich latach stały się przestrzenią symboliczną, wskazywaną jako ta, która ukształtowała osobowość i wrażliwość przyszłego papieża Jana Pawła II. Dzisiaj są miejscem odwiedzin pielgrzymów z całego świata. Niewielu z nich wie, że wśród kolegów i koleżanek Karola Wojtyły byli: Jan Kluger, Ginka Beer, Zygmunt Selinger, Leopold Zweig, Poldek Goldberger – wadowiccy Żydzi. Że dom, w którym papież się urodził, należał do kupca, prezesa gminy żydowskiej, Chiela Balamutha, że jako młody chłopak uczestniczył w koncertach w wadowickiej synagodze. A miejsc związanych z żydowską społecznością jest tu o wiele więcej.
Historia Wadowic sięga XIII wieku. Przez wieki należały do księstwa oświęcimskiego. Wraz z księstwem zostały przyłączone do Korony Królestwa Polskiego w 1564 roku jako ważny ośrodek rzemiosła i kupiectwa. Weszły wówczas w skład województwa krakowskiego. Po rozbiorach miasto znalazło się w granicach Austrii Habsburgów. Dynamiczny rozwój przypada na wiek XIX, kiedy Wadowice stają się siedzibą cyrkułu (podstawowa jednostka rządowej administracji lokalnej w Galicji), miejscem gdzie ulokowane zostają takie instytucje jak: sąd, szpital wojskowy czy koszary austriackiego 56 pułku piechoty, co znacznie przyspieszyło dotychczasowy rytm miasta. Wówczas, w II połowie XIX wieku zaczynają się w mieście osiedlać Żydzi. Przybywają z pobliskich wsi i nieodległych ośrodków miejskich, z Bielska, Cieszyna, Krakowa. Gwałtowny rozwój wspólnoty przypada na lata 1880–1890 – powstaje w mieście okazała synagoga i cmentarz żydowski.
Początkowo w gminie żydowskiej przewagę mają Żydzi postępowi, określani jako Żydzi niemieccy, w odróżnieniu od Żydów ortodoksyjnych czy chasydów przybywających z terenów Galicji Wschodniej i pobliskich miast: Oświęcimia, Zatora, Chrzanowa, którzy z końcem istnienia wspólnoty żydowskiej są najliczniej reprezentowani wśród wadowickich Żydów. Nieznane są dokładne dane o ich liczebności tuż przed wojną, statystyki wahają się od 1192 do około 2000 ludzi w stosunku do 7252 ludności chrześcijańskiej w Wadowicach w roku 1939. Niestety czas II wojny światowej przynosi kres istnienia energicznie rozwijającej się wspólnoty. Nawet nie stuletnia obecność Żydów w mieście zostawiła jednak trwałe ślady w pamięci ulic i budynków – spacer po centrum Wadowic pozwoli odkryć sporo z nich.
Rynek, obecnie Plac Jana Pawła II
Przed wojną tętniące życiem serce miasta. Kamienice, sklepy, restauracje wokół należały do najznakomitszych wadowickich rodów – zarówno chrześcijan jak i Żydów. W roku 1999 w trakcie wizyty w rodzinnym mieście, Jan Paweł II nakreślił wspomnieniami swój prywatny przewodnik po Wadowicach – Dom, w którym mieszkałem, należał do pana Chaima Balamutha. Nie wiem, co się z nim stało, myślę, że nie żyje. Wiem, że Żydzi wadowiccy przeszli ciężką próbę. Wielu zginęło w gettach i obozach zagłady. [...] W tamtym domu mieszkał Jurek Kluger. Papież wskazał wówczas kamienicę nr 8. Mieszkał w niej Zachariasz Kluger, dziadek Jurka – wadowicki kupiec, który przez ponad czterdzieści lat prowadził dom konfekcyjny. Zachariasz był ojcem dr Wilhelma Klugera, znakomitego oficera i adwokata, o którym wspominano, że posiadał fenomenalną pamięć i mógł bez pomocy zapisków przemawiać całymi godzinami przed trybunałem, szczególnie przed ławą przysięgłych i przekonywać sędziów w najbardziej skomplikowanych procesach (Księga pamiątkowa b. gmin żydowskich Wadowic, Andrychowa, Kalwarii i Myślenic, pod red. D. Jakubowicza, Tel Awiw 1968). Był rok 1936, kiedy dr Wilhelm Kluger, ostatni prezes kahału, wziął swojego syna – Jurka Klugera i jego polskiego kolegę Karola Wojtyłę na koncert Mosze Kusewickiego, śpiewaka pochodzącego ze znakomitej dynastii kantorów synagogalnych. Była to pierwsza wizyta przyszłego zwierzchnika Kościoła Katolickiego w synagodze. Już jako papież pięćdziesiąt lat później dokonał milowego kroku w relacjach chrześcijańsko-żydowskich, przekraczając próg rzymskiej synagogi. Ktoś kiedyś trafnie określił przyjaźń Karola Wojtyły i Jurka Klugera szkołą ekumenizmu. W trakcie wędrówki po meandrach pamięci papież wspomniał jeszcze jedno żydowskie nazwisko – był to właściciel kamienicy, w której się urodził, dziś tłumnie odwiedzanej przez turystów z całego świata, pod szyldem: Dom Papieski przy ulicy Kościuszki 7. Wspomnianym Żydem był Chiel Balamuth, bogaty kupiec i długoletni prezes gminy żydowskiej. Kilka lat po wizycie papieża zrodził się pomysł stworzenia Muzeum Domu Ojca Świętego Jana Pawła II, w którym ma się też znaleźć miejsce dla jego dawnych żydowskich mieszkańców. W poziomie parteru odtworzony zostanie sklep Balamutha. Na jego półkach mają być wyeksponowane m.in. fotografie żydowskich mieszkańców miasta.
Niegdyś przy Rynku pod nr 10 mieścił się znany wśród wadowickich Żydów dom Taffeta. Tutaj przeniesiono siedzibę Żydowskiego Domu Ludowego i żydowską bibliotekę. Również w tej kamienicy spotykali się członkowie klubu sportowego Makkabi. W latach poprzedzających II wojnę światową prezesem był właściciel kamienicy, znany lekarz Jakub Taffet. W zaadaptowanych salach żydowska młodzież ćwiczyła pod czujnym okiem instruktorów gimnastykę, rytmikę, lekką atletykę, tenisa ziemnego. W przestrzeni placu przed koszarami 12 pp. przy ulicy Lwowskiej odbywały się mecze siatkówki, koszykówki, tenisa czy piki nożnej. Często [...] miłośnicy sportu spędzali popołudnie na błoniach, koło Skawy, biorąc czynny udział bądź przyglądając się zawodom w piłkę nożną. W zimę młodzież wyjeżdżała na narty do terenów narciarskich na Laskowcu, Łysej Górze, do Beskidu (serpentyna na odcinku szosy Andrychów-Żywiec), a mniej zaawansowana do Zawadki i Gorzenia (Księga pamiątkowa..., dz. cyt.).Ulica Lwowska
Na przeciwko byłych koszar miejskich znajdują się obecnie cztery kamienice – niegdyś silnie związane z żydowskimi mieszkańcami miasta. Przed wojną tworzyły okazały budynek z wydatnym gzymsem, którego fragment zachował się do dziś. W jej parterze znajdował się sklep kolonialny należący do Józefa Hofmana, kupca, piastującego przez wiele lat funkcję zarządcy synagogi. Był to ośrodek kulturalno-gospodarczy skupiający wadowickich Żydów. Tutaj początkowo mieścił się Żydowski Dom Ludowy i Bank Ludowy. Pierwszą z wymienionych instytucji powołano około roku 1926. Jej sale wypełniały się słuchaczami odczytów i spotkań z twórcami przybywającymi z pobliskiego Krakowa, muzyką podczas balów i akademii organizowanych w czasie takich żydowskich świąt jak Purim czy Chanuka. Wówczas bez znaczenia były różnice z powodu wieku czy zajmowanego stanowiska społecznego. Młodzież siadała przy jednym stole ze starszą generacją, prowadząc z nią dyskusje, czy zabawiając się w gry towarzyskie jak szachy, domino, itp. Inni czytali gazety i czasopisma literackie (Księga pamiątkowa..., dz. cyt.). Jedynie chasydzi omijali dom Hofmana z daleka.
Niektóre z wadowickich budynków jakby nie chciały zapomnieć o swoim pierwotnym przeznaczeniu i kontynuują swoje przedwojenne funkcje. Bankową tradycję zachowuje budynek przy ulicy Lwowskiej. Przed kilkudziesięciu laty przeniesiono tutaj Bank Ludowy – założony najprawdopodobniej w roku 1925 – który kierował swą ofertę do drobnych kupców i rzemieślników prosperujących w mieście. W ostatnich latach przed wojną śmiało konkurował z wadowicką Komunalną Kasą Oszczędności. Jego klientami byli Żydzi z Kalwarii, Andrychowa, Suchej i z Zatoru, a co ciekawe, również Polacy, chociaż przez mieszkańców pamiętany jest jako Bank z przymiotnikiem żydowski. W jednej z sal do niego należących działała powstała po I wojnie światowej biblioteka żydowska. Przez wiele lat jej działalnością kierował Leon Thieberg – jak podają źródła, syn pierwszego Żyda osiadłego w Wadowicach, Barucha Thieberga.
Im bliżej rynku wadowickiego, tym większa na Lwowskiej koncentracja instytucji, które z przymrużeniem oka można nazwać społeczno-kulturalnymi. Tu mieściły się m.in. kasyno urzędnicze, kino, hotel i restauracja Jasińskiego (przed wojną jedyna posiadająca etykietę pierwszej kategorii, w której mogli się stołować oficerowie bez uszczerbku na ich honorze i zapewne również zdrowiu). Dużo było lokali należących do wadowickich Żydów, ale chętnie odwiedzanych przez Polaków. Tutaj strzygł fryzjer Borger, skracał nogawki krawiec Mechner, w zepsuty zegarek nowe życie tchnął zegarmistrz Lermer. Kilka kroków dalej, u Fishgrunda można było kupić świeże owoce i warzywa. Po tym zaginionym świecie przetrwała jedynie tradycja warzywniaka, na co wskazuje tabliczka umieszczona przed wejściem, chociaż o jego wcześniejszych właścicielach pamięta już niewielu mieszkańców Wadowic.Ulica Spadzista
Niegdyś cechowała ją niebywała różnorodność – od żydowskich domów modlitwy, po jedną z najsłynniejszych i najbardziej hałaśliwych knajpek w mieście. Przedwojenna ulica mieściła kilka prywatnych domów modlitwy Żydów. Tutaj m.in. do domu Lauberów i Loeffelholzów (dziś numer 4) przychodzili chasydzi załoszyccy, by się pomodlić, spotkać, czy zorganizować pielgrzymkę zwolenników cadyka do jego rodzinnego miasta. Ale przy tej samej ulicy kwitł też Bar pod trumienką, który swoją nazwę zawdzięczał sąsiadującemu z nim zakładowi pogrzebowemu, z małą, drewnianą trumienką wiszącą nad wejściem. Jego właścicielem był chrześcijanin. Zaułek, który w pamięci mieszkańców miasta zachował się jako w większości zamieszkany przez Żydów, przeplatały zatem akcenty chrześcijańskie i zdecydowanie świeckie.
Ulica Zatorska
Wejście w tę ulicę przywołuje tragiczne wydarzenia, które rozegrały się na sąsiadujących ulicach podczas II wojny światowej. W czasie wojny jej zachodnia część należała do getta utworzonego formalnie na początku lipca 1942 roku, kiedy przeprowadzono pierwszą akcję wysiedleńczą w mieście. Wówczas część Żydów, nie tylko z Wadowic, ale również z Kęt, Suchej, Zatora oraz pobliskich wiosek wywieziono do obozu zagłady w Bełżcu i obozów pracy w Niemczech. Ci, którzy uniknęli wysiedlenia, zamieszkali w zamkniętej, oddzielonej od reszty miasta drutem kolczastym strefie obejmującej ulice: Mydlarską, Piaskową, Krętą, Marcina Wadowity oraz zachodnią stronę ulicy Zatorskiej. Getto zostało zlokalizowane w najuboższej i najbardziej zaniedbanej części Wadowic, której zabudowa złożona była głównie z parterowych domów, często drewnianych, należących przed wojną w większości do chrześcijan. Według szacowanych, jednakże niepotwierdzonych obliczeń, za murami getta, w miejscu życia pięciuset wysiedlonych osób, skomasowano około tysiąc czterystu Żydów. Główna brama, masywna, drewniana z czarnymi belkami przytwierdzonymi na krzyż, przepleciona drutem kolczastym, znajdowała się przy ulicy Zatorskiej, obok kamienicy Schichtera, w której na pierwszym piętrze swoją siedzibę miał wadowicki Judenrat, natomiast na parterze znajdowała się piekarnia dostarczająca chleb na potrzeby getta. Do środka prowadziły jeszcze dwie mniejsze bramy, jedna przy zbiegu ulic Zatorskiej i Mydlarskiej oraz druga tzw. brama "techniczna", wykorzystywana przez Niemców przede wszystkim podczas przyjazdów transportów z nowymi mieszkańcami getta. To właśnie przez tę bramę, znajdującą się od ulicy Mickiewicza, wprost z ciężarówek Żydzi wchodzili w brutalny świat wadowickiego getta.
W obszar getta nie zostały włączone sklepy frontowe wychodzące na rynek, dzięki czemu w jednym z nich (sklep Władysława Rzyckiego), który posiadał tylne okna wychodzące na teren getta, utworzono tzw. okienko na świat, służące do przemycania korespondencji, żywności, lekarstw oraz wartościowych rzeczy. Ostateczna likwidacja getta nastąpiła 10 sierpnia 1943 w żydowskie święto Tisza b'Aw. Pociągiem, w wagonach towarowych, w ścisku i duchocie wywieziono Żydów z wadowickiego getta do obozu zagłady Auschwitz-Birkenau.
Obecnie na terenie getta znajduje się plac targowy oraz dom handlowy.Ulica Gimnazjalna
Tutaj znajdowała się wadowicka synagoga. Zachowały się jedynie jej zdjęcia. Wzniósł ją w latach 1885–1889 znany architekt, Karol Korn. Wybudowana przez Żydów postępowych, miała "postępowe" wnętrze. Dominantą sali modlitw był Aron ha-Kodesz z usytuowanymi po bokach: bimą i miejscem dla kantora. O takim charakterze wnętrza zadecydowali Żydzi niemieccy. W momencie, gdy przewagę w gminie zdobyli ortodoksi i chasydzi, co stało się za prezesury Balamutha, przystosowali oni synagogę do swoich wymagań, m.in. zamurowano wejście na wschodnią, znajdującą się ponad Aron ha-Kodeszem galerię dla chóru żeńskiego i organów. Galeria dla kobiet oplatała znajdującą się poniżej salę modlitw. Na wniosek pobożnych Żydów zdjęto również iglicę wieńczącą bryłę synagogi. Musiało się to stać między 1917 a 1926 rokiem, z tych to lat zachowały się pocztówki, na jednej z nich iglica jest jeszcze obecna, na drugiej synagoga zostaje uchwycona już po jej ściągnięciu. W jej zewnętrznej bryle przykuwały uwagę mauretańskie dekoracje oplatające okna i usytuowana nad wejściem piękna rozeta. Szczyt wieńczyły minaretowe sterczyny i Tablice Mojżeszowe.
W roku 1939 synagoga została spalona przez hitlerowców (podobno jeden z Żydów obsługujących synagogę wpadł do płonącego budynku, by ratować rodały Tory, niestety już z niej nie wyszedł), następnie wysadzona w powietrze. Obecnie w miejscu dawnej synagogi znajduje się część przedszkola i piaskownica.Do dziś zachował się dawny plac przy synagodze ograniczony sędziwymi, pamiętającymi jej czasy drzewami. Tu odbywały się niegdyś żydowskie śluby, a żołnierze żydowskiego pochodzenia składali przysięgę przed rabinem w obecności dowódców wojskowych, przedstawicieli gminy żydowskiej i wadowickiej. Dziś oprócz drzew, jedynym śladem po niegdysiejszym centrum religijno-społecznym jest tablica pamiątkowa wmurowana w ścianę przedszkola. Przy jej odsłonięciu w 1989 roku był obecny Jurek Kruger, wspomniany przyjaciel Jana Pawła II. Może przyszedł mu na myśl obrazek z życia religijnego wadowickich Żydów, taki jak choćby opisany przez dr Dawida Jakubowicza: Gdy zbliżało się święta Rosz Haszana i Jom Kipur, miasto ogarniał nastrój powagi i skupienia. Unikano kłótni i sporów, a stare starano się zlikwidować. W rozmowie nie rzucano klątw w obawie, by się nie spełniły. [...] Piękna modlitwa Kol Nidrej, śpiewana przez nieodżałowanego kantora Abraham Müllera, ściągała nawet Polaków do synagogi. W przedsionku i na podium kolo Arki Przymierza paliły się długie szeregi dużych świec, przyniesionych przez modlących się w Erew Jom Kipur dla wyrażenia pietyzmu zmarłym (Księga pamiątkowa..., dz. cyt.).
Z prawej strony synagogi znajdował się beit ha midrasz. Wybudowany kilka lat po bożnicy, początkowo służył powiększającej się z roku na rok wspólnocie ortodoksyjnych Żydów. Po tym, jak wspólnota przejęła kontrolę nad życiem religijnym wadowickich Żydów i przeniosła się do "odmodernizowanej" synagogi, jego wnętrza zajęli chasydzcy uczniowie cadyka z Bobowej.
W odległości kilkuset metrów od synagogi, późno gdyż dopiero za rządów prezesa Balamutha wybudowano mykwę, czyli rytualną łaźnię. W czasie dynamicznego powstawania gminy żydowskiej pod koniec XIX wieku kasa kahalna, obciążona budową synagogi, beit ha midraszu oraz cmentarza, wyjątkowo zgodziła się na korzystanie z małej, prywatnej łaźni, należącej do rodziny Marków przy ulicy Zatorskiej. Budynek niegdyś mieszczący łaźnię znajduje się przy Barskiej 12. Tradycja jego przedwojennej funkcji była kontynuowana przez publiczną łaźnię miejską do czasu jej zamknięcia w latach 60. ubiegłego wieku. Na ulicy Barskiej przy skrzyżowaniu z ulicą Gimnazjalną, znajduje się też mały, anonimowy, parterowy budynek, którego brązowe, drewniane drzwi są ozdobione gwiazdą Dawida – kolejny ślad świadczący o niegdysiejszej obecności Żydów w mieście.Kirkut – ulica Wojska Polskiego
Wadowiccy Żydzi początkowo byli chowani na cmentarzu w Zatorze. Dynamiczny rozwój gminy wymusił decyzję kahału w roku 1882 o zakupie dwóch parcel o łącznej powierzchni 60 arów pod niezależny cmentarz wadowickich Żydów. Szczęśliwie przetrwał do dzisiaj. Aby dotrzeć do cmentarza, należy kierować się ulicą Wojska Polskiego w kierunku Tomic, następnie skręcić w prawo w małą uliczkę o tej samej nazwie, znajdującą się tuż za restauracją "Graniczną" (też kiedyś własność wadowickich Żydów). Kirkut znajduje się na jej końcu, za niestrzeżonym przejazdem kolejowym. Klucz do cmentarnej bramy dostaniemy u Państwa Mrowców (ul. Wojska Polskiego 50).
Na cmentarz wchodzi się przez budynek dawnego domu pogrzebowego. Wśród nagrobków znajdziemy zarówno klasyczne macewy, jak i modernistyczne w kształcie kolumn, sarkofagów i obelisków. Na nagrobkach znajdują się inskrypcje w trzech językach: hebrajskim, niemieckim i polskim, występujących w różnych kombinacjach. Wśród około sześciuset nagrobków wadowickiego kirkutu po lewej stronie znajduje się także – przywołująca okres Zagłady – zbiorowa mogiła Żydów z wadowickiego getta oraz 92 osób zamordowanych w Makowie Podhalańskim w 1943 roku. Cmentarz jest nadal użytkowany, jednakże pogrzeby odbywają się tu niezwykle rzadko.
Polacy i Żydzi w Wadowicach
Papież Jan Paweł II w swojej autobiograficznej książce "Pamięć i tożsamość" pisząc o soborze, którego postanowienia w postaci encykliki "Nostra aetate", były przełomem w relacjach chrześcijańsko-żydowskich przyznawał: Za jej słowami stoi doświadczenie wielu ludzi, zarówno Żydów i chrześcijan. Stoi także moje osobiste doświadczenie od najwcześniejszych lat mojego życia w mieście rodzinnym. [...] Pamiętam naprzód szkolę podstawową w Wadowicach, gdzie co najmniej jedną czwartą uczniów w klasie stanowili chłopcy żydowscy. Trzeba tutaj wspomnieć o mojej koleżeńskiej przyjaźni z jednym z nich, Jerzym Klugerem. Trwa ona od ławy szkolnej, do dnia dzisiejszego. Mam żywo przed oczami obraz Żydów podążających w dzień sobotni do synagogi. Obie grupy religijne łączyła, jak przypuszczam, świadomość, że modlą się do tego samego Boga.
Pierwszy Żyd w Wadowicach
Żydzi w Wadowicach zaczęli się osiedlać stosunkowo późno, gdyż dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Przyczyną był potwierdzany kilkakrotnie u polskich władców przywilej de non tolerandis Judeis, zabraniający Żydom osiedlania się i prowadzenia handlu w mieście. Ostatni zakaz przypieczętował po rozbiorach cesarz Franciszek II. Początkowo, już w I połowie XIX stulecia, Żydzi pojawili się w sąsiedztwie miasta, m.in. na terenie wójtostwa Mikołaj, gdzie zbudowali drewnianą synagogę. Stąd pochodził Ignacy Krieger, autor znanych fotografii przedwojennego Krakowa). Reformy emancypacyjne II połowy XIX wieku w monarchii Habsburgów mogą być wskazywane jako koniec funkcjonowania przywileju i początek osadnictwa żydowskiego w mieście. Przyjmuje się, że pierwszym Żydem był Baruch Thieberg, o którego legendarnym przybyciu pamięta się do dziś. Wygnany z terytorium Królestwa Polskiego za udział w powstaniu styczniowym, stanął któregoś wieczora na granicy Tomic z Wadowicami. Wjazdu do miasta zabronili mu wadowiccy mieszczanie, wskazując na późną porę przejazdu i obowiązujący w mieście zakaz noclegu Żydów. Niczym nie zrażony Thieberg powołał się na swój udział w powstaniu, prosząc na świadka mieszkającego w pobliżu właściciela dóbr tomickich, Aleksandra Gostkowskiego. Tenże, zawiadomiony o zajściu, przybył bezzwłocznie na miejsce, ręcząc za dawnego kompana wojennego. Wówczas napastnicy ustąpili, a Baruch Thieberg do końca swych dni mieszkał w Wadowicach.
Wadowiccy chasydzi
Przybywający do miasta chasydzi dzielili się na zwolenników cadyków miast czy regionów, z których pochodzili. W mieście mieszkali więc chasydzi bobowscy, bełscy, radomscy czy załoszyccy. Skupiali się wokół prywatnych domów modlitwy, w których kształcili młodych zwolenników. Wśród Wadowiczan największym poparciem cieszył się cadyk z Bobowej, o czym może świadczyć poruszenie, jakie wywołały odwiedziny bobowskiego rabina Bencyjona Halberstama i ich obrazowe wspomnienie: na dworcu kolejowym urządzono wspaniale powitanie z udziałem rabinów, przedstawicieli kahału, miejscowych władz i magistratu miasta. [...] Chasydzi chcieli wyprząc konie z karety i sami ją ciągnąć. Rabin sprzeciwił się tej przesadnie mu wyrażonej czci i rzekł: Całe moje życie trudziłem się, by robić ludzi z koni, a wy przychodzicie tu robić konie z ludzi. (Księga pamiątkowa..., dz. cyt.)
Walka o wpływy między Żydami postępowymi a wspólnotą ortodoksyjnych Żydów
Pierwszym rabinem gminy wadowickiej był Mordechaj Rotenberg, reprezentant Żydów postępowych, który piastował swój urząd do roku 1912, gdy opuścił miasto, obejmując rabinat w Antwerpii. Wówczas ogłoszono konkurs, do którego stanęli kandydaci Żydów postępowych, jak i tzw. religijnych członków wspólnoty. Jednak mimo wielu zgromadzeń nie doszło we wspólnocie do porozumienia, przez rok gmina funkcjonowała bez rabina. Sytuacja patowa trwała do momentu, gdy grupa chasydów, korzystając z uśpionej czujności postępowców zaprosiła do miasta rabina Aszera Anszila Icchaka Seltenreicha z Oświęcimia. W "zastępstwie" zaczął wypełniać powinności duchowego przywódcy gminy. Szybko zyskał sympatię wadowickich Żydów, a że słynął z niepowtarzalnych zdolności mediacyjnych, zażegnał konflikt między wspólnotami i zyskując głosy postępowców, został oficjalnym rabinem całej wspólnoty.
Warto odwiedzić:
Muzeum Miejskie
ul. Kościelna 4 34-100 Wadowice
tel. 033 873 81 00
e-mail: [email protected] www.muzeum.wadowice.pl okres zimowy: od listopada do marca: niedziele nieczynne,
poniedziałek–piątek 9.00–16.00, sobota: 10.00–16.00
okres letni od kwietnia do października:
poniedziałek–piątek 9.00–17.00, sobota–niedziela: 10.00–16.00
Muzeum Emila Zegadłowicza
Gorzeń Górny 1
34-100 Wadowice
tel. 033 823 27 97; 033 873 21 16
www.muzeumez.silesianet.pl
e mail: [email protected]
Bibliografia
Księga pamiątkowa b. gmin żydowskich Wadowic, Andrychowa, Kalwarii i Myślenic, pod red. D. Jakubowicza, Tel Awiw 1968. Tatka R., Wadowickie środowisko żydowskie, Wadowice 1987, maszynopis. "Wadoviana", Pismo Wadowickiego Centrum Kultury, Wadowice 2005, nr 9.
Szczególne podziękowania dla pana Michała Siwca-Cielebon.Autorzy: Marta Duch, Mateusz Dyngosz
"Treść została opracowana przez autorów w oparciu o stan wiedzy i dostępne materiały do dnia 10 grudnia 2009 roku"